wtorek, 16 sierpnia 2011

Bronimy się przed nieuchronną zapaścią systemu emerytalnego!

Już we wrześniu budżet państwa będzie dokładał do emerytur i rent, wypłacanych przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych. Zapaść polskiego systemu emerytalnego staje się coraz bardziej realna.

Powodem jest struktura naszego społeczeństwa: powinna przypominać choinkę - dużo pracujących, a mało emerytów i rencistów. Nasze społeczeństwo przypomina piramidę - tyle że odwróconą. To rodzi konsekwencje - emerytury będą coraz niższe.
- Obecnie na 1000 osób w wieku produkcyjnym przypada średnio 250 osób w wieku poprodukcyjnym. Według prognoz Głównego Urzędu Statystycznego, w 2030 roku liczba ta wyniesie do 462, a 20 lat później do 750. Oznacza to poważny kryzys finansów publicznych, na który musimy się przygotować - mówi Magdalena Janczewska, ekspert Pracodawców RP.

Już dziś wydatki z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych coraz bardziej przewyższają wpływy ze składek, a państwo w tym roku musi zasilić budżet FUS blisko 66 mld zł. Komisja Nadzoru Finansowego przewiduje, że emerytura wypłacana z dwóch obowiązkowych filarów: Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, zarządzanego przez ZUS, i z otwartych funduszy emerytalnych, czyli OFE, będzie o ponad połowę niższa od ostatniego miesięcznego wynagrodzenia. W najtrudniejszej sytuacji mogą znaleźć się osoby odprowadzające najniższe składki, na przykład prowadzące działalność gospodarczą na własny rachunek.

Mieszkańcy województwa śląskiego w porównaniu z resztą kraju są optymistycznie nastawieni do swojej emerytury. Dlaczego? Bo na starość oszczędzają - głównie poprzez lokaty bankowe oraz pracownicze programy emerytalne. Izba Zarządzających Funduszami i Aktywami przy współpracy z Centrum Badania Opinii Społecznej zbadała, jak wygląda praktyka oszczędzania w województwie śląskim.

Zdaniem większości z nas, przyszła emerytura wypłacana z I filaru (ZUS) i II filaru (OFE) będzie niewystarczająca, ale tylko co dziewiąty odkłada dodatkowe fundusze na czas emerytury. Inni tłumaczą się brakiem pieniędzy (49 proc.), jednak warto wiedzieć, że w innych województwach jest gorzej - śląskie emerytury należały do niedawna do najwyższych.

- Na tle reszty kraju mieszkańcy Śląskiego wyróżniają się pod względem satysfakcji z wysokości przyszłego świadczenia emerytalnego. Być może dlatego właśnie część z nich nie odkłada dodatkowych środków - domyśla się Marcin Dyl, prezes Izby Zarządzających Funduszami i Aktywami.

Z badań CBOS wynika, że mieszkańcy województwa śląskiego, oszczędzający dobrowolnie, najchętniej wybierają lokaty bankowe (choć jak zauważa prezes Dyl, w długim terminie dają one najmniej). Na drugim miejscu znalazły się Pracownicze Programy Emerytalne, co daje województwu śląskiemu drugą pozycję pod względem popularności tego trzeciofilarowego produktu. Nic dziwnego - już 10 lat temu na oferowanie pracownikom PPE zdecydowały się największe polskie spółki, a ich jest bez liku w województwie.

- Ciekawe jest również niespotykane w innych województwach zainteresowanie samodzielnym inwestowaniem na giełdzie. Rachunek w domu maklerskim ma aż 15 proc. zbadanych mieszkańców Śląskiego - zauważa prezes Dyl. Pozostałe produkty, które najlepiej sprawdzają się w długoterminowym oszczędzaniu (np. fundusze inwestycyjne oraz trzeciofilarowe Indywidualne Konta Emerytalne, IKE) ma odpowiednio co piąty i co dziewiąty mieszkaniec. Mimo to u ponad połowy badanych z województwa śląskiego IKE nie budzą żadnych skojarzeń (lub kojarzą się błędnie).

Prawie połowa z nas (49 proc.) uznała fundusze inwestycyjne za bardziej atrakcyjne od samodzielnego inwestowania na giełdzie i od polis ubezpieczeniowych, jednak gorzej oceniła je niż lokaty bankowe. Z badań płynie zatem wniosek, że przy wyborze sposobów oszczędzania na starość wolimy mniejszy zysk, ale bardziej za to bezpieczny. Na ryzyko inwestycyjne, które może przynieść większe zyski, decydują się tylko nieliczni mieszkańcy regionu.

środa, 10 sierpnia 2011

Musimy zaoszczędzić 1,9 bln euro na emerytury.

Europejczycy muszą dodatkowo odkładać, aby na emeryturze żyć na podobnym poziomie jak dziś. Ale jak ich do tego zachęcić?

 

1,9 bln euro, czyli 19 proc. PKB krajów UE w 2010 roku, to roczna luka emerytalna w Unii Europejskiej - wynika z badania Avivy i Deloitte. Ta kwota pokazuje, ile dodatkowych oszczędności potrzebują co roku Europejczycy, aby ich emerytura wynosiła 70 proc. ostatniej pensji. Taki poziom dochodów na emeryturze przyjęto jako satysfakcjonujący zgodnie z definicją OECD i oczekiwaniami społecznymi.

W najgorszej sytuacji są Brytyjczycy. Żeby zapełnić lukę, przeciętny Brytyjczyk musiałby rocznie odkładać 12,3 tys. euro. A to dlatego, że emerytura wypłacana tam przez państwo wynosi niecałe 100 funtów tygodniowo. Żeby mieć więcej, trzeba zawczasu odkładać samemu.

Sytuacja Polaków nie wygląda aż tak źle. Według prof. Tadeusza Szumlicza z SGH emerytura z bazowego systemu wyniesie 50 proc. pensji. Żeby osiągnąć 75 proc. tzw. stopy zastąpienia, przeciętny Polak musi oszczędzać rocznie 2,8 tys. zł - tyle, ile wynosiła w 2010 r. składka wpłacana do OFE (wiosną zmniejszono ją z 7,3 proc. do 2,3 proc).

Z badania wynika również, że 6 na 10 Europejczyków boi się, że przechodząc na emeryturę, nie będzie w stanie utrzymać dotychczasowego standardu życia. I ma rację.

"Społeczeństwa krajów rozwiniętych, a nawet tych dopiero rozwijających się, starzeją się w zastraszająco szybkim tempie. Na emeryturę zaczyna odchodzić pokolenie wyżu demograficznego, a kolejne pokolenie nie udźwignie tego ciężaru" - tłumaczy w swoim eseju Robin Bew, główny ekonomista Economist Intelligence Unit. Dodaje, że np. w Wielkiej Brytanii na jednego emeryta pracują dziś cztery osoby. W 2050 r. będzie pracowało jedynie 2,5 osoby. We Włoszech jest jeszcze gorzej - za 40 lat na jednego emeryta będzie pracowało 1,5 osoby.

Według ekspertów cytowanych w raporcie Avivy, aby rozwiązać ten problem, muszą być spełnione trzy warunki: •  zaakceptowanie przez przyszłych emerytów niższego poziomu świadczeń emerytalnych; •  podwyższenie wieku przechodzenia na emeryturę; •  zwiększenie dodatkowych oszczędności na emeryturę.

Jak przekonać ludzi do dodatkowego oszczędzania? Eksperci zgodnie twierdzą, że istotne jest zwiększanie świadomości przyszłych emerytów. Z badania przeprowadzonego przez CBOS wynika, że prawie 80 proc. Polaków nie wie, czym jest IKZE (indywidualne konto zabezpieczenia emerytalnego).

Jednym z ciekawych pomysłów przytoczonych w raporcie jest przekonanie ludzi do oszczędzania poprzez gry. Według dziennikarza i pisarza Carla Honoré gry są kluczem do zmieniania nawyków w "realu". Honoré tłumaczy, że branża finansowa powinna dostosować swoje działania do obecnej rewolucji kulturowej i zaprojektować gry, które zachęcałyby do oszczędzania. Powinny one bazować na dwóch elementach: konkurencji i współpracy pomiędzy graczami. Czyli np. umożliwić graczom wspólne oszczędzanie.

O złych skojarzeniach oszczędzania ze skąpstwem wspomina z kolei filozof Alain de Botton. Żeby przekonać przyszłych emerytów do oszczędzania, należy zmienić postrzeganie tego słowa. Jak? Poprzez reklamy, akcje marketingowe, konferencje. Alain de Botton sugeruje, że warto przywoływać Adama Smitha, który podkreślał, że oszczędzanie jest dowodem hojności.

poniedziałek, 8 sierpnia 2011

Emerytem najlepiej być na Śląsku.

Dzięki reformom rent i emerytur mamy dziś najmniej rencistów od 20 lat! Wolniej przybywa też emerytów. Ale jeśli już przechodzić na emeryturę, to najlepiej na Śląsku

Najbogatsi emeryci w kraju mieszkają bowiem na górniczym Śląsku i średnio dostają ponad 2,1 tys. zł brutto miesięcznie. To aż o 600 zł więcej niż na najbiedniejszym Podkarpaciu.

ZUS porównał wysokość emerytur i rent w poszczególnych województwach. I okazało się, że wśród emerytów krezusami są właśnie Ślązacy. - Wysoką średnią zawdzięczają górnikom - nie ma wątpliwości dr Łukasz Wacławik, specjalista od ubezpieczeń społecznych, adiunkt na Wydziale Zarządzania Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie.

Pan Jan zatrudnił się na kopalni zaraz po szkole zawodowej. Z pracy odszedł po 32 latach, mając 52 lata. Jego emerytura to "3 tys. z kawałkiem", czyli górnicza średnia. Do tego dostaje co roku deputat węglowy - to dodatkowe kilkaset złotych. Kopalnia zaprasza go rokrocznie na barbórkę. - Od czasu do czasu gdzieś dorobię na budowie. Dzieci odchowane, pracują. Nie ma co narzekać - mówi.

Najbiedniejsi emeryci mieszkają w Rzeszowie i okolicach. Dostają co miesiąc zaledwie 1520 zł. Niewiele więcej, bo ledwie o 50 zł, mają emeryci z Lubelskiego, Podlaskiego i Świętokrzyskiego.

Podkarpacie ma też najbiedniejszych rencistów - ZUS wypłaca im niewiele ponad 1 tys. zł. To o ponad 200 zł mniej od średniej krajowej renty.

Prof. Irena Kotowska z warszawskiej SGH tłumaczy słabą pozycję wschodu Polski niższymi pensjami na całej ścianie wschodniej. Ludzie mniej tam zarabiają, więc odkładają mniej składek, a w konsekwencji mają mniejsze emerytury. Według GUS średnia płaca w I kwartale 2011 r. na Podkarpaciu wynosiła 3,2 tys. zł, czyli o ponad 260 zł mniej niż w całym kraju.

- Kobiety z tych terenów częściej też przerywają pracę, bo zajmują się wychowywaniem dzieci. To powoduje, że mają krótszy staż pracy, który decyduje z kolei o naszej emeryturze - dodaje prof. Kotowska.

Średnia emerytura w kraju - 1750 zł brutto - to według raportu ZUS ponad połowa średniej krajowej pensji. - Na pewno lepiej jest być parą emerytów niż małżeństwem z małymi dziećmi - ocenia Jeremi Mordasewicz z PKPP Lewiatan, organizacji reprezentującej pracodawców. - W Polsce ubóstwo grozi bowiem trzy razy częściej rodzinom wielodzietnym niż emerytom.

W rodzinie emeryckiej średni dochód na osobę to ok. 1,2 tys. zł. W małżeństwach z trójką i więcej dzieci to tylko 650 zł (dane z "Diagnozy społecznej 2009").

Według eksperta PKPP Lewiatan takie rozwarstwienie to efekt niesprawiedliwego systemu emerytalnego. Polska dopłaca co roku 30 mld zł do młodych emerytów, którzy mogliby jeszcze pracować przez kilka lat, a odeszli na emeryturę dzięki branżowym przywilejom.

 

Część z tych pieniędzy - jak przekonują nasi rozmówcy - mogłaby pójść na pomoc dla rodzin z trójką czy czwórką dzieci. Ale nie może, bo przywileje emerytalne niektórych grup społecznych są skutecznie zabetonowane. Na przykład górnicy wysokie świadczenia mają dzięki specjalnej ustawie wprowadzonej za rządów SLD w 2005 r.

Sojusz, walcząc o sukces wyborczy, wyłączył też mundurowych z powszechnego systemu emerytalnego i przedłużył przywileje emerytalne dla 1 mln Polaków - od kasjerek PKP po panie sklepowe - o rok, do 2007 r. PiS powtórzył to samo rok później.

Tam, gdzie udało się politykom system emerytalno-rentowy zreformować, od razu widać efekty. I tak według raportu ZUS rencistów mamy najmniej od 20 lat! Stało się tak dzięki zaostrzeniu kryteriów. Pod koniec marca na rencie z powodu niezdolności do pracy było tylko ok. 1,1 mln Polaków, a w rekordowym 1998 r. mieliśmy ich aż 2,7 mln.

W wolniejszym tempie przybywa też emerytów. W tym roku na emeryturę odejdzie prawdopodobnie mniej niż 100 tys. Polaków - jeszcze trzy lata temu było ich ponadtrzykrotnie więcej. To z kolei efekt przeprowadzonej przez rząd PO-PSL reformy emerytur pomostowych, w wyniku której blisko 1 mln osób straciło prawo do wcześniejszej emerytury.

Źródło: Gazeta Wyborcza

piątek, 5 sierpnia 2011

Nadciąga WYŻ!

Perspektywa przyszłej emerytury jest dla wielu młodych ludzi zbyt odległa. Naszą czujność usypia dodatkowo gwarancja wypłaty przyszłych świadczeń przez ZUS - w końcu gwarantuje je samo Państwo. To wszystko sprawia, że wielu młodych ludzi emeryturę lekceważy - a to najgorsze z możliwych podejść. 

Zazwyczaj w młodym wieku emeryturą nie przejmujemy się w ogóle. Perspektywa starości i końca życia zawodowego jest dla nas zbyt odległa i zbyt abstrakcyjna, żeby zawracać sobie nią głowę. Do tego dochodzą"gwarancje" jakie otrzymujemy od Państwowego ZUS'u, który po przekroczeniu przez nas wieku emerytalnego wypłaci nam emeryturę. Niestety - jest podejście najgorsze z możliwych.

Jeśli do tego wszystkiego dodamy bardzo szybko zmieniające się prawo (w pseudo reformy emerytalne), coraz częstrze próby sięgnięcia po pieniądze odłożone przez nas w OFE - sytuacja finansowa naszych przyszłych emerytur staje się coraz bardziej niepewne. W zasadzie pewne jest tylko jedno - będzie źle. 

Od kilku lat na rynek pracy wchodzą ludzie z wyżu demograficznego lat 80'tych. Pracujących jest o wiele więcej niż emerytów jednak już dziś system jest niewydolny - co będzie jeśli za 30-35lat cały wyż pójdzie na emeryturę? Kto zapracuje na nasze świadczenia?

czwartek, 4 sierpnia 2011

Wolisz OFE czy ZUS?


Wolisz OFE czy ZUS? - takie pytanie zadaje Polakom OPZZ. Pytanie równie bezsensowne co komiczne, jak można bowiem zabierać ludziom możliwość dodatkowych (choć niewielkich) zysków? OPZZ przekonuje, że 92 % Polaków jest przeciwnych obowiązkowi należenia do OFE, a 83% chciałoby przenieść swoje oszczędności do ZUS. Ale to nie jest żadne dobre rozwiązanie. Polski publiczny system emerytalny wymaga planowych zmian, ewolucji, a Polacy muszą mieć świadomość samodzielnego oszczędzania na emeryturę. Bez oglądania się na państwo. Tymczasem pytania OPZZ w żaden sposób nie przyczyniają się do poprawy sytuacji, ani nie są bazą do rzeczowej dyskusji. Wprowadzają więcej zamieszania i szukają winnych niskich emerytur. Powrót do samego ZUS byłby końcem reformy emerytalne z 1999 roku. Tymczasem jeśli reforma ta miałaby się stać historią, lepiej by zostały całkowicie zmienione jej założenia (choćby na system kanadyjski). Zmiany w systemie wymagają natomiast bez watpienia wydłużenia wieku emerytalnego, na co -paradoksalnie- nie chce sie już zgodzić większość Polaków. Tymczasem Komisja Europejska wyraźnie zaleca państwom członkowskim UE podnoszenie wieku emerytalnego i straszy, że bez wyższego wieku emerytalnego państwom grozić będzie "bolesna kombinacja niższych świadczeń i wyższych składek". W UE na jednego emeryta przypadają jedynie trzy osoby zawodowo aktywne. W 2030 roku stosunek ten wyniesie jeden do dwóch, zaś w 2060 roku emeryci będą większością: trzy osoby zawodowo czynne będą musiały pracować na czterech emerytów - prognozuje KE. KE proponuje również automatyczne dopasowywanie wieku emerytalnego do średniej długości życia mieszkańców UE. Szacuje, że w 2060 roku Europejczycy będą żyli przeciętnie o siedem lat dłużej niż obecnie. Oznaczałoby to, że średni wiek emerytalny musiałby zostać podniesiony o cztery lata i osiem miesięcy - z 65 lat do około 70 lat, aby Europejczycy nie spędzali na emeryturze więcej niż jednej trzeciej swego dorosłego życia.

środa, 3 sierpnia 2011

Dzień Kobiet... czyli pensja dzielona na cztery.

W najbliższym czasie aż 18 z 34 państw należących do OECD podniesie wiek emerytalny dla kobiet - wynika z najnowszego raportu organizacji. Ale nie Polska. Skutek? Polki będą dostawać na emeryturze tylko jedną czwartą ostatniej pensji. Do tej pory Polski rząd nie zdecydował się na podniesienie wieku emerytalnego dla kobiet. W efekcie Polki będą mogły nadal przechodzić na emeryturę w 60. roku życia. Według rządowych prognoz, dwudziestolatka, która właśnie wkracza na rynek pracy, w 2050 roku będzie mogła liczyć na emeryturę w wysokości jednej czwartej ostatniej pensji. Emerytury są wypłacane z podatków płaconych przez pracujących obywateli. Ponieważ społeczeństwo się starzeje, zmniejsza się liczba płacących podatki i jednocześnie rośnie liczba tych, którzy pobierają emerytury. Według szacunków ZUS w 2060 roku liczba osób w wieku poprodukcyjnym (ponad 64 lata) wzrośnie o prawie 90 proc., a liczba pozostałych obywateli spadnie o ok. 40 proc. Będzie to miało bezpośrednie przełożenie na wysokość wypłacanych przez państwo emerytur. Zgodnie z wyliczeniami rządu do 2060 roku stopa zastąpienia, czyli stosunek emerytury do ostatniej pensji, spadnie dwukrotnie. Wprowadzone zmiany w OFE zwiększą przyszłe emerytury zaledwie o ułamek procentu. Podobne zmiany demograficzne czekają wszystkie rozwinięte kraje. Dlatego rządy 18 z 34 państw OECD zdecydowały się podnieść wiek emerytalny. Do 2050 roku średni wiek emerytalny dla obu płci wyniesie prawie 65 lat - czytamy w raporcie OECD. Jak na razie polski rząd nie zdecydował się na podobny krok. Prawdopodobnie przyczyną jest wciąż silny opór opinii publicznej przeciwko podobnym posunięciom.

wtorek, 2 sierpnia 2011

System dla "młodych, pięknych i bogatych".

Aleksandra Wiktorow, profesor Akademii Finansów, była wiceminister pracy oraz prezes ZUS, uważa, że nowy system emerytalny jest korzystny dla tych, którzy nieprzerwanie będą pracować przez 40-45 lat i dużo zarabiać, a więc dla "młodych, pięknych i bogatych". Jej zdaniem nie można podnieść wieku emerytalnego, dopóki nie będzie pewności, że dla wszystkich znajdzie się odpowiednia praca, a najstarsi w większości będą na tyle zdrowi i sprawni, by móc dalej pracować. Dodaje, że przy okazji dyskusji o systemie emerytalnym pierwszy raz powiedziano głośno, że nasze emerytury będą niskie.